Ta powieść na pewno nie jest dla każdego, choć uważam, że każdy ją przeczytać powinien.
Odczarowuje bowiem mit Polski wielkiej i siłą stojącej, ukazując obraz kraju słabego z władcą małym i mało znaczącym. To świeżość w widzeniu naszej ojczyzny, zwłaszcza w kontekście dworskich obyczajów i ówczesnej seksualności. Trzy faworyty: Magdalena Sapiecha dwudziestosiedmioletnia księżna, Izabela Fleming po mężu Czartoryska (mąż to brat Elizabeth) i Elizabeth Czartoryska po mężu Lubomirska – dwie kuzynki Stanisława Augusta Poniatowskiego zwanego Antosiem. Antoś nie myśli po królewsku, raczej skupia się na swoich przyjemnościach. Skoro cała Polska warta jest jednego Petersburga, to i polski król nie jest zbyt wartościowy. Za to liczą się „władza i kasa. Jednej nigdy się nie przeje, a drugiej nie wyda tyle, by nie pragnąć więcej” [s.15].
Diagnoza bardzo trafna pojawia się w słowach: „Król Polski staje się wrogiem Polski od razu po elekcji. Szlachta obawia się ograbienia z praw. Są mieczem i tarczą przeciw królewskiej tyranii” [s.45]. Jak więc żyć w takim kraju? W wywiadach autorka podkreśla, że badania, jakie robiła o epoce Poniatowskiego zaszokowały ją i pokazały ogromną słabość Polski. Wszystko to w powieści znajdziemy i wszystkim tym możemy się zaskoczyć. Do tego pamiętajmy o kobietach – „Damski świat zawieszony na tasiemkach i sznurkach poruszanych przez mężczyzn” [s.8], to świat smutny, świat erotyczny i bardzo poniżający.
Ciała kobiet są wykorzystywane do politycznych celów, a ars amandi to sztuka zdobywania władzy. Zresztą sporo o sztuce miłosnej jest w tej książce, z nadużyciami i zboczeniami włącznie. Ciekawa obserwacja dotyczy choćby higieny: „W zależności, u kogo członek był w używaniu, inny roztwór. Jeśli u damy, wystarczył letni płyn kojący otarcia. Ziołowa kąpiel chroniła przed chorobą francuską oraz mendami od dziwek. Poniatowski nabawiła się różnych nieprzyjemności, za młodu zwiedzając Europę” [s.104]. Jest w tej powieści pikantnie, jest frywolnie, jest politycznie. Świetny mariaż polityki z rozwiązłością możnych – wszak wszelkie zasady moralne są tylko dla plebsu. A Gretkowska jak zwykle szokuje, bawi i puszcza do czytelnika oko. Lubię to.