Tytułowa zimowla, czyli okres zimowania u pszczół – brzmi intrygująco i odgrywa ważną rolę w powieści. Jest bowiem czasem oczekiwania, dorastania, dojrzewania do przełomu. Jest czasem ciekawości. Cała powieść też jest ciekawa łącząc w sobie realizm magiczny (objaśniony w zakończeniu), transcendencję z typową dla małego miasteczka filozofię życia. To właśnie ze względu na to – bardzo przypomina pisanie Olgi Tokarczuk. Przypomina, ale nie naśladuje.
Główna bohaterka, jako nastolatka widzi swój świat zupełnie inaczej niż dorośli. Jest coś w młodych, że łapią rzeczywistość inaczej, barwniej, intensywniej, w bardziej kolorowy sposób. Galicyjskie miasteczko Cukrówka (pozbawione historii i tożsamości) tętni plotkami, żywi się domysłami, zabobonami, mitycznymi historiami. To one szeroko i dokładnie opisane wprowadzają czytelnika w swoiste podniecenie. Kolejni bohaterowie są prezentowani w szczegółowym opisie, z pieczołowitością i swoistą życzliwością. Świat małego miasteczka wydaje się baśniowy, odrealniony, zagubiony w czasie i przestrzeni.
Wszelkie intrygi, przyjaźnie, ludzkie interakcje zyskują na atrakcyjności poprzez niedomówienie, jakieś przekonanie, że to się mogło, ale wcale nie musiało zdarzyć. Cud płaczącej Matki Boskiej może mieć miejsce, a może być tylko wynikiem pękniętej rury od kaloryfera w kościele. Gawęda nie musi być prawdziwa, wystarczy, że zatrzymuje słuchacza. „Zimowla” właśnie tak robi, dlatego wszystkim miłośnikom magicznego realizmu mogę ją polecić. Będziecie na kilka wieczorów zanurzeni w innym świecie, w marzeniach, w domysłach, a pewien Mag wcale nic wam nie pomoże. Bo jak to Mag – nie musi wcale niczego o świecie i czasie wiedzieć.
Dominika Słowik, Zimowla, Wydawnictwo Znak, Kraków 2019